Krytyka? Tak, ale tylko prosto w oczy!
Podejmujesz ryzyko, odkrywasz nieznane dotąd horyzonty, starasz się pokazać od jak najlepszej strony i w to, co robisz wkładasz całe serce, a zamiast wsparcia i chociaż jednego dobrego słowa otrzymujesz dezaprobatę i powątpiewanie. Brzmi znajomo?...
W chwili, gdy podjęłam decyzję o rozpoczęciu działalności w branży dekoratorskiej i zaczęłam mówić o tym głośno, to spotykałam się, jak mi się wtedy wydawało z dość pozytywnym odbiorem mojego pomysłu. Słyszałam hasła pod tytułem: "pewnie, próbuj, zawsze to coś innego, warto się rozwijać, powodzenia." Dzisiaj, gdy minęło już 5 miesięcy i mam na swoim koncie kilka realizacji, które zaplanowałam sama, od A do Z, wiem, że głosy niektórych osób z mojego otoczenia miały niewiele wspólnego ze szczerymi intencjami. Znacie pewnie hasło, które mówi o tym, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, prawda? Otóż stworzyłam dla niego swoją własną alternatywę, która brzmi następująco: "ludzi poznajesz po tym, w jaki sposób reagują na to, czym się zajmujesz".
Od dłuższego czasu zaczęłam dostrzegać podejrzliwe spojrzenia, milknące rozmowy, gdy pojawiam się w pobliżu, lekką zazdrość i teksty, które niby nie krytykują wprost, ale jednak negują to, co robię i mają zdecydowanie negatywny wydźwięk, jak na przykład: "a wiesz, masz nikłe szanse, konkurencja jest duża. Ty za dużo kombinujesz i wymyślasz, to się nie uda albo mój ulubiony - kto Ci tyle za to zapłaci"?
Mimo tego, że w obecnej chwili działam drobnymi kroczkami i do osiągnięcia spektakularnych sukcesów jeszcze odrobiny mi brakuje, to jednak niektórych koli w oczy to, że próbuję, działam, nie siedzę na kanapie i nie zajmuję się oglądaniem seriali. Prawdą jest, że być może szanse na powodzenie są niskie, jednak przedsiębiorcy, którzy teraz prowadzą prężnie rozwijające się firmy też kiedyś zaczynali od zera. Im także nikt nie dał gwarancji, że wszystko się powiedzie, a jednak nie poddali się. Uczyli się wszystkiego, próbowali, po prostu robili to, co podpowiadało im serce i intuicja. I ja też tak obecnie funkcjonuję. Po prostu robię swoje i z czystym sumieniem mogę napisać, że przykładam się do powierzonych zadań w 100%, bo albo tak, albo w ogóle.
Nie chcę negatywnie oceniać tych osób, bo zazwyczaj w każdym staram się dostrzegać te dobre strony i myślę, że być może w ten sposób odreagowują to, że kiedyś nie wykorzystali szansy, którą ktoś przed nimi postawił. Być może bali się po prostu zaryzykować? Nie wiem na pewno i chyba nie chcę zastanawiać się nad tym, co nimi kieruje. Wiem jednak, że nie wiedzą jakie są moje motywacje, dlaczego tak się angażuję w każdy projekt, z czym się mierzę i ile wyrzeczeń mnie to wszystko kosztuje. Nikt nie pyta, o której wstaję żeby wszystko zaplanować, ile telefonów dziennie wykonuję, czy też ile godzin spędziłam na szkoleniach na doskonaleniu swoich umiejętności. I nie mam im tego za złe, bo nie muszą tego wiedzieć, a ja nie chcę się tym "chwalić". To, że nie dosypiam i często nadrabiam zaległości nocami to tylko i wyłącznie mój świadomy wybór, za który nie oczekuję wyrazów uznania, bo dla mnie to po prostu element wywiązywania się ze swoich obowiązków. Niestety prawda wygląda tak, że Ci, którzy widzą tylko efekt końcowy mojej pracy, mają co do niej najwięcej do powiedzenia, a chyba nie o to powinno w tym chodzić, prawda? Najłatwiej uznawać się za znawcę w każdej dziedzinie, zwłaszcza w tej, o której nie ma się bladego pojęcia...
Mam wokół siebie masę osób życzliwych, którzy trzymają za mnie kciuki i służą pomocą, ale mam też niestety świadomość, że obok nich znajduje się dość pokaźne towarzystwo, które tylko czyha na moje potknięcie, aby móc wyśmiać i powiedzieć :"aha, nie mówiłem/mówiłam, że to się nie uda? Mieliśmy rację." Mam przekonanie graniczące z pewnością, że raczej nie usłyszę takich słów prosto w oczy, bo żeby powiedzieć coś takiego komuś wprost, trzeba mieć masę odwagi, której większości z tych osób po prostu brakuje, a mocni są tylko wśród "swoich". A ja? A ja nie będę oglądać się na innych i będę robić swoje, dążąc do osiągnięcia celów i jednoczesnego przekraczania własnych granic, bo nie chcę kiedyś obudzić się z poczuciem zmarnowanego czasu i szansy na stworzenie przestrzeni, w której będę mogła z powodzeniem i z poczuciem spełnienia się realizować.
Komentarze
Prześlij komentarz