Kiedy emocje mają głos...


Rzeczywistość, która zawitała do mnie w miniony wtorek, miała kolor głębokiej szarości. Albo czerni. W każdym razie dopadła mnie jak burza z piorunami w letni, wakacyjny dzień...

Wtorek był dniem, który przywitałam z podpuchniętymi od zarwanej nocy oczami i z myślą żeby ten dzień mimo, że jeszcze dobrze się nie zaczął, skończył się szybciej, niż rozpoczął. Nie wiem, czy miniona noc była uzależniona od fazy księżyca, pogody, jakiejś innej gradacji, czy nie wiadomo czego, ale wiem, że była tylko początkiem fatalnego dnia z dosyć dobrym zakończeniem, czego poranek kompletnie nie zapowiadał. Jeżeli spodziewacie się mrożących krew w żyłach historii, to wybaczcie, nic z tego. To po prostu krótki tekst o negatywnych emocjach, które doszły do głosu i o próbie stawienia im czoła...

Zaczęło się od zwykłej pobudki na siusiu mojej córki, a później jak można przypuszczać, było już tylko "lepiej". Sama nie wiedziała, czego tak naprawdę chce, o co jej chodzi. Wszelkie metody skapitulowania rozespanego dwulatka zakończyły się fiaskiem. Po kilkudziesięciu próbach absolutnie wszystkiego, skończyły mi się pomysły na to, w jaki sposób nam pomóc poradzić sobie z tą sytuacją, efektem czego było ciągłe wstawanie i kładzenie się spać na przełomie 3 godzin. Swoją drogą, po upływie dwóch dni mogę zażartować z tej przygody i stwierdzić, że była to niezła nocna gimnastyka. Podczas wtorkowej nocy taki argument nawet nie przeszedł mi przez myśl. A szkoda, być może wtedy spojrzałabym na siebie przychylniej. A tak na poważnie, dla mnie była to zupełnie nowa sytuacja, dlatego, że moja córka od początku dość dobrze spała i o ile czasami zdarzały się epizodyczne pobudki, to były one krótkotrwałe. Mam jednak świadomość tego, że niektóre mamy przez kilka lat nie sypiają i każdego dnia zmagają się z trudną rzeczywistością, co bardzo szanuję i doceniam, bo domyślam się ile wewnętrznej siły musi je to wszystko kosztować. Ta myśl dodatkowo wybiła mnie z rytmu. 
Kiedyś przeczytałam tekst, w którym napisane było, że "nikt nie zrobi Ci takiej krzywdy, jak Twoja własna głowa." Zgadzam się z tym w stu procentach, bo w moim przypadku było tak, że zmęczenie i stres z kilkunastu minionych dni zaczęły się przeplatać z narastającą frustracją, złością, wyrzutami sumienia i  poczuciem winy, które mówiło, że powinnam jako dorosły człowiek znaleźć rozwiązanie, że nie wolno mi się denerwować, nie sprostałam oczekiwaniom i na tym zakończmy, bo mogłabym wymieniać jeszcze długo. Z drugiej jednak strony, około 6 nad ranem do głosu doszła świadomość, że jestem tylko człowiekiem i mam prawo do swoich emocji i słabości, które wykazały się inteligencją i skutecznie znalazły ujście w postaci niekontrolowanie cieknących po policzkach łez.

Nastał poranek. 
Trzeba było stawić czoła wszystkim obowiązkom, zaplanowanym zadaniom i wyzwaniom. Bo jak o wyzwaniach mowa, to uwierzcie, że wykrzesanie z siebie odrobiny uśmiechu było przedsięwzięciem niewykonalnym. Niby prosta sprawa, a zarazem trudna i wymagająca zaangażowania wielu mięśni, które skutecznie odmawiały posłuszeństwa. Ze względu na wszelkiej maści zobowiązania, nie mogłam zaszyć się w domowym zaciszu i musiałam spotkać się z innymi ludźmi. Zbudowałam wokół siebie mur, taką barierę polegającą na zdawkowym odpowiadaniu na pytania i dawaniu do zrozumienia innym, że to nie jest dobry dzień na rozmowy, co zresztą nie było zbyt trudne do zauważenia. Nie chciałam prób poprawiania humoru, dopytywania o przyczyny zaistniałej sytuacji, a w efekcie oceniania i słuchania, że "inni mają gorzej". Śmiem twierdzić, że z pewnością każdy kiedyś czuł się podobnie, miał chwile zwątpienia i poczucia, że jest beznadziejny na wszystkich płaszczyznach i że wszystko co zrobi i tak obróci się w niwecz. Poczucie bezsensu egzystencji towarzyszące w takich chwilach bardzo ciężko przezwyciężyć. Nie wiesz co ze sobą zrobić, jak sobie pomóc, bo o pomoc kogoś innego nie poprosisz. Dlaczego? Możesz przypuszczać, że taka prośba zostanie odebrana jako słabość. Może, ale nie musi wcale tak być. Jedno, co warto zrobić w takiej sytuacji to zadbać o siebie, podjąć próbę uspokojenia negatywnych emocji, które w Tobie drzemią. Oderwać się chociaż na chwilę od bieżących spraw i tego, co było złe. I mimo tego, że czasami bijemy się z myślami, czy aby na pewno powinniśmy, czy nam wypada, to pamiętajmy, że jeżeli o siebie nie zadbamy, to nikt inny tego za nas nie zrobi. A nawet jeśli podejmie takie próby, to na pewno nie w takim stopniu, w jakim sami sobie to zagwarantujemy, bo tak naprawdę tylko my wiemy czego nam w danej chwili potrzeba. Nie napiszę w tym miejscu co powinnaś/powinieneś zrobić, bo nie taka moja rola. Pomimo ogromu podobieństw, każdy z nas jest inny i co innego sprawi, że poczujemy się lepiej. Dla jednych może to być ciepła herbata wypita w samotności, dla drugich spotkanie z kimś bliskim i rozmowa na temat tego co czuje albo wprost przeciwnie, wspólne milczenie z poczuciem, że jest ktoś przychylny, kto w razie potrzeby będzie służył ramieniem, a dla kogoś być może wyjście na boks w celu rozładowania emocji. Ty wybierz. To Twoje życie. Ja zdecydowałam się wyjść z domu. Na ostatnią chwilę wybrałam się do kina. Jadąc, nie wiedziałam, czy zdążę na seans, ale miałam świadomość tego, że nawet krótka przejażdżka i chwilowa zmiana otoczenia pozwoli mi zmienić perspektywę. Na film dotarłam bez problemu (dziś jak nigdy wcześniej jestem wdzięczna za półgodzinny maraton reklam :)) i mimo tego, że negatywne skutki całego dnia pełnego napięć dały o sobie znać wieczorem w postaci migreny, to wiem, że te 3 godziny miały zbawienny wpływ na moją psychikę. Sprawiły, że się szczerze uśmiechnęłam , a następnego dnia obudziłam się człowiekiem pełnym lepszego, bardziej optymistycznego nastawienia do życia, jednak mającym z tyłu głowy doświadczenia z dnia poprzedniego. Wtorek nauczył mnie tego, że emocje, które dochodzą do głosu w najmniej oczekiwanym momencie są nieodłączną częścią naszego życia i nie warto z nimi walczyć. Trzeba sobie na nie pozwolić, dać im wybrzmieć, bo takie stłumione w zarodku, w dłuższej perspektywie wyrządzą nam większą krzywdę w porównaniu z tymi, które to ujście znalazły...


Komentarze

Popularne posty