Nowy początek




7 lat - tyle czasu minęło od opublikowania przeze mnie ostatniego tekstu na tym blogu. Powiedzieć lub napisać, że minęło sporo czasu, to jak nie powiedzieć zupełnie nic. Wiedziałam, że upłynęło kilka lat, ale gdy uświadomiłam sobie, że jest ich aż 7, ogarnęło mnie przerażenie. Blog umarł śmiercią naturalną...



   
 Jak mogłam do tego dopuścić? Co takiego się wydarzyło, że przestałam pisać? Czy żałuję? Czy przestałam lubić to, co robiłam? Czy próbowałam cokolwiek zmienić? Zaczął się nieustraszony galop myśli w mojej głowie. Te i inne pytania, które spędzały mi sen z powiek przez kilka kolejnych nocy, zawładnęły mną całkowicie. Zaczęła się analiza, poszukiwanie odpowiedzi, a wraz z nimi kolejne znaki zapytania, na które odpowiedzi były coraz trudniejsze. Postanowiłam strategicznie, po kolei wrócić myślami do różnych sytuacji, które miały miejsce 7 lat temu i znaleźć dla siebie chociaż odrobinę usprawiedliwienia, bo to, że przestałam pisać, było tylko i wyłącznie moją winą i nie ulega to najmniejszej wątpliwości. 

Poddałam się / zwątpiłam w swoje możliwości.

To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, gdy zaczęłam szukać odpowiedzi. Przypomniałam sobie, że pisząc kolejne teksty, przykładając się do nich, dbając o najdrobniejszy szczegół, o każdy przecinek, kropkę, sprawdzając pod względem stylistycznym najkrótsze zdanie, czytając tekst kilka razy i wprowadzając kolejne zmiany, aby był on jeszcze lepszy, pozostali, którzy po prostu publikowali, a ich twórczość bardzo często pozostawiała wiele do życzenia, a mimo to zbierali pochwały, zostawili mnie daleko w tyle. Ktoś mógłby powiedzieć, że mam, na co zapracowałam, że sama do tego doprowadziłam. Być może. Zostałam z poprawnie napisanymi tekstami, które nie miały szerokiego grona odbiorców i ze świadomością, że chyba nie ma sensu bić się z koniem, skoro nigdy nie opublikuję czegoś, czego nie będę pewna tak na 100 %. 

Wyszłam za mąż.

To żaden argument pomyślicie. I macie rację. To naturalna kolej rzeczy, że po kilku latach związku, w Twojej codzienności pojawia się ktoś, komu zwłaszcza na początku małżeństwa poświęca się najwięcej czasu i pomimo tego, że powinna zostać zachowana równowaga w przyrodzie, to jednak niektóre kwestie schodzą na dalszy plan. Tak było z blogiem. Każdego dnia powtarzałam sobie, że zacznę od jutra, a jeżeli nie od jutra, to od przyszłego tygodnia na pewno. Lista tematów do kolejnych tekstów leżała w szufladzie i czekała na odpowiedni moment, który jak łatwo się domyśleć, nigdy nie nadszedł, bo zawsze było coś "ważniejszego" do zrobienia. 

Skupiłam się na pracy.

Praca zawodowa, chociaż kompletnie niezwiązana z moim wykształceniem, pochłonęła mnie bez reszty. Wiedziałam już, że jak coś robię, to na sto procent i dlatego bardzo często po upływie przysłowiowych 8 godzin, wciąż w niej tkwiłam. Były wyjazdy na targi, szkolenia, koordynacja oraz przygotowywanie planu pracy na kolejne dni dla poszczególnych pracowników, wchodzących w skład kilkunastoosobowej załogi, a wieczorami czekała na mnie przyjaciółka zwana "papierkową robotą". W tamtym okresie nawet przez myśl mi nie przeszło żeby wrócić do pisania bloga. 

Zostałam mamą.

Po początkowo zagrożonej ciąży, 2 lata temu szczęśliwie na świat przyszła moja córka. Kto z Was miał lub ma małe dziecko ten wie, że cała uwaga skupia się na maluszku. Przewartościowuje się całe dotychczasowe życie, wszystko podporządkowane zostaje tej małej istocie, która nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele zmienia w życiu swojego rodzica. To, o czym myślisz po pojawieniu się dziecka w pierwszej kolejności, to to, żeby było zdrowe oraz bezpieczne i starasz się zrobić wszystko, aby mu to zapewnić. Swoje priorytety chwilowo odkładasz na dalszy plan, bo zdajesz sobie sprawę, że Twoja córka nigdy nie będzie już taka urocza i malutka jak właśnie w tym momencie, a Ty przy odrobinie szczęścia zdążysz jeszcze zrobić to, co masz na swojej liście życzeń, tyle, że w późniejszym terminie. 

Co zatem się wydarzyło, że postanowiłam wrócić do pisania, zapytacie. 

Impuls, iskra, chęć zmiany. Czasami "tylko" albo "aż" tyle wystarczy, żeby ruszyć do działania. Jak nie teraz, to kiedy, pomyślałam. Z lekką nieśmiałością i niepewnością otworzyłam bloga 2 tygodnie temu, zaczęłam czytać wszystkie swoje dotychczasowe teksty i uświadomiłam sobie, że naprawdę brakuje mi pisania. Dotarło do mnie, że był on przestrzenią tylko moją, tak naprawdę od początku do końca stworzoną przeze mnie. I chociaż mam świadomość tego, że nie był i w dalszym ciągu nie jest idealny oraz że w znacznym stopniu odbiega od obecnych standardów, spoglądając na to, w jakim tempie rozwijają się nowe media, to jednak zapałałam chęcią do próby stworzenia czegoś, w czym dodatkowo na co dzień będę mogła się spełniać jako ja - Karolina, kobieta, a nie tylko jako mama. 

Czy żałuję, że przerwa w pisaniu tekstów była aż tak długa?

Jeżeli spojrzymy na te 7 lat z perspektywy upływających dni to tak, bo to naprawdę kawał czasu, a ja, nie pisząc w tym czasie nic, wypadłam najzwyczajniej w świecie z obiegu. Z drugiej jednak strony w głowie pojawiła się myśl, że być może ta przerwa była mi potrzebna, żeby na podstawie zebranych doświadczeń spojrzeć na siebie i na swoje życie z trochę innego punktu widzenia. Bądź co bądź, zmieniłam się jako człowiek, uodporniłam się na kwestie, które niegdyś nie dawały mi spokoju. Wiem, że to, co mówią, czy myślą o mnie inni świadczy o nich, a nie o mnie i nie mam na to jakiegokolwiek wpływu, tak więc po co się tym martwić? 
Jedno się jednak nie zmieniło - mimo tego, że jestem w tej chwili kobietą po 30-stce, to w dalszym ciągu mam w sobie wewnętrzne dziecko, które cieszy się z małych rzeczy, takich jak letni, pachnący deszcz, spacer w szeleszczących jesienią liściach, czy padający zimą śnieg. I w dalszym ciągu uwielbiam jeździć na sankach :)


    Nie ukrywam, że towarzyszy mi lęk i niepewność, czy sprostam, czy moje teksty będą interesujące i czy ktokolwiek będzie miał czas i ochotę je czytać. Nie dowiem się tego, jeżeli nie spróbuję, tak więc zaczynam jeszcze raz, praktycznie od zera, ale mam nadzieję, że z lepszym skutkiem niż poprzednim razem, pomimo tego, że zostaje mi wieczorne tworzenie treści, gdyż moje dziecko "rzuciło drzemki" :).

Komentarze

Popularne posty