Czy ingerencja osób trzecich w związek zawsze przynosi negatywne skutki?
Czy ingerencja osób trzecich w związek może nie pozostawić na nim żadnej rysy? Czy możliwym jest, aby przyniosła pozytywny efekt i przyczyniła się do tego, że związek stanie się jeszcze trwalszy?
Związek to relacja dwóch osób, które decydując się na wspólne życie, postanawiają, że będą ze sobą funkcjonować i akceptować dzielące ich różnice, które w początkowej fazie relacji nie wydają się aż tak kluczowe. W praktyce kwestia występujących pomiędzy partnerami odmienności ma się przeróżnie, ponieważ wraz z upływem wspólnie spędzanego czasu, lista spraw, w których trzeba, bądź też wskazanym byłoby pójście na kompromis rośnie z każdym dniem. Zgodzicie się chyba ze mną, że dzieje się tak dlatego, że znajdując się na wstępnym etapie związku, żaden z partnerów nie chce sprawiać drugiemu przykrości i przysłowiowe gryzienie się w język przychodzi nam z niezwykłą łatwością. Inaczej sprawa się miewa, gdy poczujemy się pewniej, relacja staje się dojrzalsza i z automatu zaczynamy pozwalać sobie na bezprecedensowe wyrażanie własnych opinii oraz forsowanie swoich pomysłów. Tutaj kluczową rolę odgrywa wspomniany już przeze mnie kompromis i obserwując bliższe oraz dalsze otoczenie, śmiem twierdzić, że większość par potrafi porozumieć się zarówno w tych bardziej, jak i mniej istotnych dla siebie kwestiach, chociaż oczywiście zdarzają się wyjątki.
Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że największym zagrożeniem dla dobrze funkcjonującego związku jesteśmy my sami, a dzieje się tak dlatego, że większość z nas nie posiada umiejętności konkretnego stawiania granic osobom trzecim. W jednym z poprzednich tekstów pisałam już, że mamy nieznośną manierę wtrącania się w życie innych, nie pytając ich o pozwolenie. Te słowa w dalszym ciągu są bardzo aktualne, albowiem wokół każdego z nas znajdują się osoby, które świadomie próbują przedostać się do naszego poukładanego według swoich zasad świata i wprowadzić do niego odrobinę wątpliwości. W jakim celu? Niestety nie umiem czytać w myślach, żeby z pełnym przekonaniem napisać, że wiem co kieruje tymi ludźmi. Na podstawie obserwacji mogę się jedynie domyślać, że ingerencja ta może być spowodowana chęcią poróżnienia partnerów, z uwagi na to, że nie lubi się któregoś z nich, co wskazywałoby na zwykłą złośliwość. Powodem interwencji może być także zwykła ludzka zazdrość i niechęć spoglądania na czyjeś szczęście oraz pozytywne relacje, podczas gdy nasze życie dalekie jest od ideału lub po prostu może być podyktowana nadzwyczajną bezmyślnością i brakiem empatii. Każde takie podjęte działanie przez osoby trzecie ma na celu zasianie niepewności co do słuszności ustalonych wspólnie z drugą połową reguł. Czy powinno mieć miejsce? Oczywiście, że nie, albowiem zdrowy związek to relacja 2 osób i nie ma w nim miejsca na trójkąty, czy inne figury geometryczne.
Przykładów ingerencji osób trzecich można mnożyć na pęczki, jednak przytoczę Wam dwa, jeden dość trywialny, drugi bardziej poważny i mający realny wpływ na wspólne życie małżonków. Obie sytuacje wydarzyły się naprawdę.
1. Mężczyzna ma świadomość, że jego partnerka lubi, jak jest schludnie ubrany, a na jego twarzy nie znajduje się zarost, z którym nie do końca mu do twarzy. Wie on, że w takim wydaniu jest dla niej atrakcyjny i taka forma dbania o siebie nie stanowiła nigdy dla niego najmniejszego problemu. Pewnego dnia jednak postanowił poinformować swoją drugą połowę, że pewna Pani (znają się z widzenia) zasugerowała, że zdecydowanie lepiej mu będzie z dłuższym zarostem i w luźniejszych stylizacjach, bo według niej będzie wyglądał bardziej męsko i ona sobie nie wyobraża innego scenariusza, bo dla niej mężczyzna bez zarostu to nie mężczyzna, tylko wyrośnięte dziecko. Mężczyzna początkowo przyjął te sugestie pół żartem, jednak po dłuższej chwili przyznał Pani rację. Bzdura, prawda? Można by rzec, że nie warto przejmować się taką błahostką, bo pewnie mężczyzna chciał się popisać, może połechtać w ten sposób swoje ego, a może nie potrafił lub nie chciał przyznać, że lubi sprawiać przyjemność dziewczynie i raczej na obecną chwilę nie będzie tego zmieniał. Niby drobnostka, a jednak wprowadziła nutkę niepewności w głowie kobiety, która po początkowo stanowczej reakcji zaczęła zastanawiać się nad tym, dlaczego zdanie obcej osoby w jednej chwili stało się ważniejsze od podejścia partnerki, z którą przecież na co dzień żyje. Ta z pozoru nieistotna kwestia sprawiła, że zaczęła dywagować nad tym, czy w kluczowych sprawach także będzie bardziej brał pod uwagę zdanie osób trzecich, a nie osoby, która powinna mu być najbliższa.
Wątpliwość pojawiła się nie tylko w głowie kobiety, ale także mężczyzny, który będąc karmiony wszechobecnymi przekonaniami, przedstawiającego partnera w związku jako samca alfa, zaczął rozmyślać o tym, czy aby na pewno nie dał się za bardzo podporządkować i nie zatracił tym samym pazura, o którym tyle się mówi.
2. Małżeństwo postanowiło, że ich dziecko będzie jedynakiem. Jedno z małżonków, które chciałoby powiększenia rodziny po kilku rozmowach postanowiło ulec drugiej stronie i uznać temat za zamknięty. Doszło do spotkania z 6- osobową rodziną, wywiązała się konwersacja, podczas której padło stwierdzenie "mamy jedno dziecko." W odpowiedzi zamiast zrozumienia albo chociaż lakonicznego "Wasza decyzja", które pozornie wskazywałoby na to, że nikt nie będzie próbował się mieszać w te kwestie, padło pytanie zawierające w sobie swego rodzaju wyrzut, pod tytułem: "Ale jak możecie nie chcieć więcej dzieci?! Jak tak można? Nie rozumiem. My moglibyśmy mieć jeszcze jedno." Ano można, bo każdy ma prawo do podejmowania własnych decyzji - tak powinna brzmieć asertywna odpowiedź człowieka, który w żaden sposób nie pozwoli wejść sobie na głowę. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Ta rozmowa doprowadziła do sytuacji, w której oboje poczuli, że coś jest nie w porządku. Brak umiejętności jasnego powiedzenia "stop" osobie postronnej, której opinia w tak niezwykle istotnej kwestii nie powinna mieć jakiegokolwiek znaczenia doprowadziła do tego, że dali tym samym przyzwolenie każdemu, kto tylko ma na to ochotę, aby mógł skrytykować ich wybory, decyzje, postanowienia, dając upust swoim emocjom.
W obydwu przypadkach, sugestie, które usłyszały pary, spełniły swoje zadanie, ponieważ zasiały ziarno wątpliwości w związku zarówno co do słuszności ustaleń, a także w kwestii oczekiwań partnerów względem siebie, co jak można się domyśleć, negatywnie wpłynęło na ich dotychczas poukładane relacje.
Nie ulega wątpliwości, że ingerowanie w życie par, tudzież małżeństw często kojarzy się negatywnie, bo zazwyczaj właśnie w taki sposób jest ono przedstawiane. Warto wspomnieć także o tym, że ingerencja, podobnie jak kij, który ma dwa końce, posiada dwie strony niczym medal i oprócz tej złej siostry, pojawia się także ta dobra, która niejednokrotnie potrafi być zbawienna w skutkach. Mamy z nią do czynienia, gdy znajdując się w sytuacji z pozoru beznadziejnej, sami nie potrafimy uporać się z nawarstwiającymi się problemami i w efekcie poprosimy o pomoc zaufanych najbliższych, przyjaciół, czy specjalistów. Często taka forma pomocy pozwala spojrzeć partnerom na problem z innej perspektywy i chociaż po części postawić się na miejscu tej drugiej strony. W takich sytuacjach warto posłuchać rad od osób, którym zależy na naszym szczęściu i dobrych relacjach. Kluczowa jest jednak tutaj kwestia, aby decyzja o tym, czy poprosimy o tę ingerencję była wspólna, bo tylko w takim przypadku będziemy czuli się komfortowo i nie będą towarzyszyły nam myśli, że partner/ka robi coś wbrew nam i za naszymi plecami.
Komentarze
Prześlij komentarz