Zazdrość niejedno ma imię
Zazdrość o sukces zawodowy, o status majątkowy, pozycję w społeczeństwie, czy klasyczna, ta o partnera, to najczęstsze jej przejawy, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Który jej aspekt ma największy i najbardziej wyniszczający wpływ na nasze życie?
Zazdrość, to obok gniewu i frustracji, jedna z tych negatywnych emocji, która ma najbardziej destrukcyjny wpływ na nasze życie. Sprawia, że stajemy się zatwardziałymi, zawistnymi osobami, których osiągnięcia innych osób kolą w oczy bardziej niż wiosenne słońce. Sukces, który dla poszczególnych osób może oznaczać coś zupełnie innego, ma jeden wspólny mianownik, którym są osoby zazdroszczące. W otoczeniu każdego z nas są ludzie, którzy potrafią zazdrościć nam absolutnie wszystkiego - począwszy od sylwetki, ubrań, włosów (to dotyczy głównie kobiet), których gęstość lub jej brak i podatność na układanie niejednej z nas potrafią spędzać sen z powiek, samochodu, sukcesów zawodowych lub naukowych, poprzez status majątkowy, na pozycji w społeczeństwie skończywszy. Zazdrość może być jawna, o której sami zainteresowani bardzo dobrze wiedzą, lub też głęboko skrywana, której świadomi są tylko zazdrośnicy. Z zazdrością jawną mamy do czynienia w sytuacji, gdy bezpośrednio od samych zainteresowanych potrafimy usłyszeć "słuchaj, ale ja Tobie/Wam tego, czy tamtego zazdroszczę". Jest to zdanie, którego wydźwięk zazwyczaj uznawany jest za negatywny i potrafi wywołać w nas mieszane uczucia, bo nie do końca wiemy z jaką intencją te słowa zostały wypowiedziane w naszym kierunku. Dosyć rzadko, ale jednak zdarza się, że dokończeniem tego stwierdzenia są słowa "też kiedyś będę tak miał/a, bo do tego dążę".
W dzisiejszym świecie brzmią one niezwykle nieprawdopodobnie, ponieważ jesteśmy społeczeństwem, które nie lubi, gdy ich rówieśnikom powodzi się lepiej. To my chcemy świecić przykładem, być tymi lepszymi, na których pozostali powinni się wzorować. Bierzemy udział w codziennym wyścigu szczurów o tytuł bycia najlepszym w każdej dziedzinie życia, dlatego zdecydowanie częściej mamy do czynienia z zazdrością skrywaną, której skutkiem jest zazwyczaj subtelne i stopniowe, chociaż w skrajnych przypadkach może być także nagłe (w zależności od temperamentów osób) rozluźnienie, a w efekcie całkowite zakończenie niegdyś dobrze funkcjonujących relacji. Mimo tego, że na początku może być nam ciężko zaakceptować taki obrót sprawy, zwłaszcza, gdy przez długi czas uznawaliśmy ją (relację) za pozytywną, to w dłuższej perspektywie okaże się to dla nas zbawienne, bo taki nie do końca zdrowy układ staje się wyniszczający dla obydwu stron.
Chyba każdy z nas w swoim życiu doświadczył przejawów tej negatywnej emocji w mniejszym lub większym stopniu, zarówno z pozycji osoby, której się czegoś zazdrości, ale także tej niechlubnej, osoby zazdroszczącej. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest ona gdzieś w nas głęboko zakorzeniona i orientujemy się dopiero wtedy, gdy uzewnętrznia się w najmniej oczekiwanym momencie. I właśnie w takim przypadku powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę, a jeżeli już, to w jaki sposób ją okażę. Warto uświadomić sobie, że kluczowy jest właśnie sposób jej okazywania, bo zazdrość sama w sobie jest uczuciem neutralnym. Dopiero podjęte przez nas działanie będące jej efektem sprawi, że przybierze negatywną lub pozytywną konotację.
Świadomość emocji jest bardzo ważna, bo daje nam sygnał ostrzegawczy. To od nas tylko zależy, do czego nas ta emocja doprowadzi. Dla osoby posiadającej zdrowe podejście do życia, sukces innego człowieka powinien być motywujący i dający przysłowiowego "kopa" do działania. To właśnie on sprawia, że potrafimy wziąć się w garść i podjąć próbę zmiany czegokolwiek w naszym życiu. Co więc zostaje pozostałym, którzy nie potrafią pogodzić się z tym, że w danym momencie komuś innemu powodzi się odrobinę lepiej? Zgryzota, frustracja, a także deprecjonowanie ludzi oraz ich osiągnięć i karmienie się tym, co powinno być zwalczane. Czy naprawdę chcemy, aby tak właśnie wyglądało nasze życie? Czy warto tracić czas i zdrowie na takie zachowania i emocje? Uważam, że jedyne co warto zrobić, to wziąć los we własne ręce i nie oglądać się na innych. Skupmy się na sobie, na swoich zajęciach, pasjach, pracy, a wtedy sukces innych przestanie mieć dla nas aż takie znaczenie i może wraz z własnym rozwojem zmieni się na lepsze nasze podejście do drugiego człowieka?
Kiedy na myśl przychodzi nam słowo zazdrość, niemal automatycznie w naszej głowie oraz przed oczami pojawia się wizja związku, w którym ta właśnie emocja odgrywa jedną z głównych ról. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, albowiem to najczęściej w bliskiej relacji dwóch osób staje się ona najbardziej widoczna. Zwykle wkracza do związku niepostrzeżenie, ale gdy już zdąży się w nim zadomowić, potrafi siać spustoszenie, po którym niezwykle trudno posprzątać, bo pozostawia niesmak, a obustronna zasada ograniczonego zaufania zaczyna odgrywać pierwsze skrzypce. A dlaczego obustronna? Ano dlatego, że ciężko jest zaufać komuś, kto będąc przepełniony zazdrością, zarzuca nam na przykład prowokujące zachowania czy słowa, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nagminnym jest wmawianie partnerowi/partnerce, że "za bardzo" uśmiechała się podczas rozmowy z osobnikiem płci przeciwnej, lub też, że jego/jej spojrzenie było nadzwyczaj lustrujące, mające ukryty podtekst i mogłoby prowadzić do czegoś więcej. Tak, moi drodzy, osoby chorobliwie zazdrosne, bo trzeba nazywać takie zjawisko po imieniu, uważają swoich partnerów za istoty pozbawione jakichkolwiek resztek człowieczeństwa, kierujące się tylko i wyłącznie zwierzęcymi instynktami. Aż ciśnie się na usta pytanie: Serio? Naprawdę w taki sposób postrzegasz osobę, którą wybrałeś/aś na partnera życiowego? Jeżeli tak, to przykro mi, ale chyba coś poszło nie tak. Nie tędy droga.
Niestety, ale bardzo często sytuacja wygląda tak, że osoba pałająca chorobliwą zazdrością nie zdaje sobie sprawy, że problem znajduje się w niej samej, a nie w partnerze, w którym to notorycznie szuka winy. To poprzez brak poczucia własnej wartości, obawę utraty bliskiej osoby doprowadza do rozpadu związku i osiąga efekt odwrotny do zamierzonego. Poprzez ciągłe wmawianie komuś złych intencji może doprowadzić do tego, że partner/ka zostanie popchnięty w ramiona innego człowieka, ale będzie to spowodowane poszukiwaniem spokoju i stabilizacji, a nie przysłowiowych atrakcji na jedną noc.
Zasada ograniczonego zaufania jest niezbędna przy poruszaniu się na drodze, gdy nie wiemy czego możemy się spodziewać, natomiast w długoletnim i z pozoru dobrze funkcjonującym związku? Tu nie powinno być miejsca na wątpliwości, czy snucie domysłów. To tu powinna być przestrzeń na bezgraniczne zaufanie, zrozumienie oraz otwartość na drugiego człowieka.
Czy zatem w związku jest miejsce na zdrową zazdrość? Na taką, która zamiast budować mury między partnerami, będzie potrafiła ich do siebie zbliżyć? Oczywiście, że tak! Musi zostać zachowany jednak jeden, kluczowy warunek - musimy znać jej granice. Jej odrobina każdemu związkowi potrafi dodać odrobiny pikanterii, ale jednocześnie potrafi go także zniszczyć, gdy jest jej w nadmiarze i warto o tym pamiętać.
Komentarze
Prześlij komentarz