wtorek, 2 września 2014

Szlachetna akcja i sportowe emocje




TVN i TVP - dwie konkurujące stacje, które w szczytnym celu zjednoczyły swe siły. Walka o drugie życie dla wszystkich podopiecznych Kliniki Rehabilitacji Instytutu Matki Polki w Łodzi dodała skrzydeł wszystkim. Zarówno zawodnikom - amatorom, jak i nam, kibicom.


Zdarte gardło i huk w uszach. To właśnie to, co czułam jeszcze przez długi czas po zakończonym meczu. Decyzję o tym, że jadę na niedzielne rozgrywki, podjęłam w sobotę około 14. Cudem zdobyłam bilety. Trzykrotnie droższe niż normalne, ale to akurat liczyło się najmniej. Najważniejsze było to, że się udało! W niedzielne południe, po 3,5 godzinach w samochodzie, znalazłam się na miejscu. Najpierw mały rekonesans. Rozpoznanie terenu i znalezienie parkingu odbyło się bez większych przeszkód. Stadion Legii, na którym wszystko miało miejsce znajduje się w bardzo skontrastowanym otoczeniu. Z jednej strony bardzo ruchliwa ulica, z drugiej natomiast park, w którym można się wyciszyć i miło spędzić wczesne, słoneczne popołudnie. A przy odrobinie szczęścia, można zobaczyć dryfujące na platformie kaczki, przypominające zakochanych w gondoli :). Słowem, oczekiwanie na "Wielki Mecz" uznałam za rozpoczęte !

Dryfujące kaczki :)

Około 16 znalazłam się już na terenie stadionu. Nie byłabym sobą, gdybym obok stanowisk TVN-u i TVP przeszła obojętnie. Z racji tego, że jestem gadżeciarą, musiałam zdobyć kibicowskie komplety. Z pozytywnym efektem, wyzwolił się we mnie instynkt łowcy. "Łupy" możecie zobaczyć poniżej :)

Łupy


Zaopatrzona we wszystkie atrybuty prawdziwego kibica, zasiadłam na trybunach. Duże wrażenie zrobił na mnie widok zapełniających się krzesełek. W końcu 30 000 osób to już coś. Poczułam ten charakterystyczny, sportowy klimat! Już sama możliwość obserwowania aktorów i dziennikarzy w przygotowaniach poprzedzających mecz była pasjonująca. Uśmiechnięci i zaangażowani - tak w dwóch słowach mogłabym opisać zawodników obydwu drużyn. Ludzie, których niemal codziennie widujemy na szklanym ekranie, biegali w odległości kilku metrów. Tak, był to zdecydowanie fajny widok. Podobne wrażenie towarzyszyło mi, gdy z boku obserwowałam wyluzowanych prowadzących - Agatę Młynarską i Marcina Prokopa. Z jednej strony na żywo, a z drugiej dla porównania na telebimie. Była to dla mnie żywa lekcja dziennikarstwa, którą zapamiętam na długo!

Wyluzowani prowadzący :)

Mówiąc o meczu towarzyskim, bo uważam, że takim on właśnie był, można by rzec, że zawodnicy odpuszczą i będą się tym po prostu bawić! Nic bardziej mylnego ! Z pewnością była to pewna forma zabawy, ale ducha rywalizacji także dało się dostrzec. Wszyscy byli zmobilizowani i zwarci do działania ! Co także zasługuje na uwagę, to profesjonalne przygotowanie zawodników. Rozgrzewka naprawdę robiła wrażenie. Zresztą, jeżeli chodzi o samą grę, to także nie można się przyczepić do wielu rzeczy. Zmagania były na tyle zacięte, że nie obyło się nawet bez żółtej kartki. Co prawda, potraktowana została z uśmiechem, ale wszystko zgodnie z zasadami. Jednym z największych zaskoczeń była chyba pierwsza bramka, strzelona przez Marcina Mroczka, zawodnika TVP.
Po konsultacji z moim osobistym trenerem, o którym wspominałam we wcześniejszym poście, usłyszałam, że była to rasowa, ligowa bramka ! No skoro były kapitan drużyny piłki nożnej tak twierdzi, to niech tak będzie :) Była ligowa. Pojawiło się przy tym mnóstwo fachowych określeń, których mimo najszczerszych chęci nie byłam w stanie zapamiętać. Nie obyło się także bez meksykańskiej fali, powtarzanej czterokrotnie oraz bez ZARĘCZYN. Tę drugą atrakcję zafundował nam, ale chyba przede wszystkim swojej dziewczynie gracz Telewizji Polskiej. Jak się pewnie domyślacie, oświadczyny zostały przyjęte i wszystko skończyło się happy endem, gromkimi brawami oraz odśpiewaniem tradycyjnego "sto lat"! Po tak romantycznym momencie, ze zniecierpliwieniem oczekiwaliśmy na drugą połowę meczu. Gdy nadeszła, także dostarczyła nam nie lada wrażeń. Tym razem, wpadły dwie bramki - druga dla telewizji Polskiej, a także pierwsza dla TVN-u, który próbował odrobić straty. A była do tego okazja. Ba, nawet 3 ! Piękne akcje w polu karnym, które niestety zakończyły się niepowodzeniem. Jednakże, nie ma tego złego..No właśnie - rzuty karne to dopiero klasa ! Nawiasem mówiąc, uważam, że były potraktowane trochę z przymrużeniem oka, ale to nic, efekt był. A o to chyba właśnie chodziło :) Pasjonujące zmagania, zakończyły się wynikiem 2:1 dla Telewizji Polskiej. Pomimo pucharu, który powędrował do TVP, stwierdzam, że obie drużyny zasłużyły na miano zwycięzcy.

W tym meczu nie było przegranych. Wszyscy zwyciężyli, a najbardziej Klinika Rehabilitacji [...] w Łodzi. Każdy, kto grał, zasiadł na trybunach, czy oglądał mecz w domu, ale wysłał sms-a może powiedzieć, że może i w małym stopniu, ale brał czynny udział w tak wspaniałej akcji! To właśnie w takich chwilach widać, jak niewiele trzeba, aby pomóc. Minusy ? Chyba tylko jeden - mecz był zdecydowanie za krótki ! :)

Poniżej przedstawiam namiastkę tego, co działo się w niedzielę na Pepsi Arenie - zdjęcia mojego autorstwa.

Tak jak na zdjęciu, kciuki trzymałam za obydwie drużyny :)


Efektowny początek meczu

Część drużyny TVN-u podczas prezentacji zawodników

Prezentacja zawodników - część II - drużyna TVP

Wzajemne przywitanie zawodników

Ha! To się nazywa zagranie !



Takie rzeczy też się zdarzają :)

Dalej Panowie, dalej !

Radość z wygranej

Runda dookoła boiska w wykonaniu drużyny TVN

Przygotowanie do rzutów karnych :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz