środa, 7 stycznia 2015

Zmiany, zmiany, zmiany, czyli o postanowieniach noworocznych i ich sensie...


Tak dla jasności - te dwa elementy w lewym, górnym rogu zostały wypożyczone na potrzeby zdjęcia :)

Przerwa świąteczno - sylwestrowa jest zazwyczaj czasem podsumowań mijającego roku. Wielu z nas zastanawia się co zrobić, aby nadchodzący, nowy rok, był lepszy od tego upływającego. Nie inaczej było i tym razem.



 Czas poprzedzający sylwester, był w mediach niezwykle intensywny. Wiele gwiazd mówiło o tym, co było dla nich ważne, co chciałyby zmienić i co planują w nowym roku. Wszyscy z zapałem opowiadali o wszelkiego rodzaju postanowieniach, zachęcając tym samym nas, zwykłych obywateli, do wprowadzenia we własne życie swego rodzaju "świeżości". Z każdej strony słyszeliśmy o tym, że coś trzeba zmienić, w związku z czym, podsuwano nam pod nos różne propozycje. Rzuć palenie, schudnij, zacznij coś trenować - to te, które można było usłyszeć najczęściej. Nie będzie to chyba dla nikogo zaskoczeniem, jak napiszę, że wielu z nas takim wpływom uległo...

Wśród moich znajomych, fenomen postanowień także zyskał na popularności. Jedni mówili, że postanawiają zmienić nawyki żywieniowe, inni, że zapisują się na siłownię (mimo, że nie muszą), kolejni, że rzucają używki, a są i tacy, którzy twierdzą, że chcą coś zmienić, ale nie bardzo wiedzą co. Sporo osób było zdziwionych, gdy usłyszało, że nie formułuję noworocznych postanowień, bo przecież wszyscy tak robią. Dobrze, ale ja nie jestem "wszyscy" !

Moim zdaniem, zakładanie czegokolwiek pod wpływem świąt, presji otoczenia, czy mediów nie ma najmniejszego sensu. Dlaczego ? A chociażby dlatego, że magiczny czas świąt minie po kilku dniach, rodzina i znajomi przestaną mówić o tym, co to nie oni, bo przecież sami w większości nie będą w stanie dotrzymać postanowień, a szum w mediach jak każdego roku,ucichnie. I na końcu my - zostajemy sam na sam z wewnętrznym ja, które niejednokrotnie zwycięża, puszczając tym samym nasze założenia w niepamięć.

To właśnie chyba z tych powodów nie przygotowuję listy rzeczy, które muszę koniecznie wykonać, rozpoczynając w ten sposób nowy rok. Nie zawsze tak było, jednak od kilku ładnych lat zaprzestałam praktykowania tego procederu.
Nauczona doświadczeniem stwierdziłam, że jeżeli nie wystarczy mi motywacji i chęci do działania w ciągu roku - tak po prostu, to w styczniu tym bardziej będzie to niewykonalne.

Po co więc zakładać coś, co z różnych względów może nie zostać zrealizowane, a nam pozostanie jedynie frustracja ? Czy jest sens narzucać sobie coś, tylko z tego powodu, że wszyscy tak robią ? Nie lepiej zrobić jakieś zadanie spontanicznie, bez tej wszechobecnej presji społeczeństwa  ?

Ja już odpowiedź znalazłam. Teraz kolej na tych, którzy może właśnie w tej chwili toczą walkę ze swoim własnym JA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz