piątek, 11 września 2015

Paweł Sowiński - "Do samochodów terenowych z pewnością jeszcze kiedyś wrócę..."



Na zdjęciu Land Rover Discovery.
Źródło: Archiwum prywatne Pawła Sowińskiego.


"Z bólem serca zmuszony jestem sprzedać moje oczko w głowie, którym jest Land Rover Discovery z 1994 roku (...) Kupując ten samochód, kupujesz auto budowane z sercem i precyzją (...). Oto fragmenty nieszablonowego ogłoszenia o sprzedaży auta, które wpadło mi ostatnio w dłonie. Czytając je w całości, miałam wrażenie, że właściciel żegna się z kimś bardzo ważnym. Kilkanaście słów, z którymi miałam okazję się zapoznać, szalenie mnie zaintrygowało. 

Karolina Szwindowska: Twoje ogłoszenie jest bardzo emocjonalne. Czy świadczy to o jakiejś szczególnej więzi łączącej Cię z samochodem ? 

Miałem już sporo aut. Każdy samochód kupowałem z emocjami, byłem podekscytowany w chwili zakupu i zawsze czułem coś na zasadzie, że to jest to czego szukałem i długo nie zmienię. Jednak po niedługim czasie przychodziło otrzeźwienie i stwierdzenie, że jest w porządku, ale można poszukać czegoś innego. Landryna - tak nazywam moje cudeńko, jest samochodem, który posiadam najdłużej, bo aż blisko 4 lata. Włożyłem w nią dużo więcej pracy i pieniędzy niż w pozostałe auta, stąd pewnie Twoje wrażenie szczególnej więzi łączącej mnie z tym samochodem. Oczywiście szkoda mi sprzedawać Landrynkę, ale jeszcze gorzej patrzy się, jak stoi i niszczeje pod domem z powodu braku czasu, który pozwoliłby na rozwijanie tej pasji.

Karolina Szwindowska: Przyznasz, że Land Rover nie jest typową marką, po którą sięgają młodzi ludzie. Czy w Twoim przypadku był to świadomy wybór ?

Z landryną było inaczej. Nie szukałem Land Rovera. Chciałem po prostu terenówkę, na którą będzie mnie stać. Marzył mi się Nissan Patrol, ale najtańsze w fatalnym stanie ponad dwukrotnie przewyższały mój budżet.

Karolina Szwindowska: Z tych właśnie powodów padło na Landrynę?

Tak. Landka kupiłem przez przypadek - stał pod jednym ze sklepów pewnej znanej sieci w Chwaszczynie z kartką, że jest na sprzedaż. Z czystej ciekawości zadzwoniłem i usłyszałem, że właściciel chce za niego 8 tysięcy złotych. Miałem odłożone tylko 6 tysięcy, ale mimo wszystko stwierdziłem, że poproszę mężczyznę, żeby dokładniej pokazał mi to auto. Przejechałem się i nie ukrywam, że trochę się rozczarowałem. Działał poprawnie, ale bez szału - największy wtedy dla mnie atut - gaz - nie działał. Miałem mieszane uczucia. Powiedziałem mu, że mam 6 i biorę go jak stoi.. odrzekł, że za mniej niż 7 nie sprzeda. Pokazałem mu pieniądze i trochę zmiękł. Usłyszałem, że za 6500 złotych jest mój, więc tłumaczyłem dalej, że tu mam odliczone 6 i nie mam ani grosza więcej (śmiech). Powiedział, że "żona go zabije", ale ok.

Karolina Szwindowska: W jaki sposób potoczyła się Wasza dalsza, wspólna przygoda ?

Po zakupie Landka, remontowałem go tanim kosztem i delikatnie podpicowałem. Naprawiłem gaz i cieszyłem się z jazdy (wtedy jeszcze studiowałem i pracowałem może 2 - 3 dni w tyg., więc nie mogłem sobie na wiele pozwolić). Jeździłem nim może z półtorej roku.

Karolina Szwindowska: A po upływie tego czasu? Coś się zmieniło ?

Zacząłem wmawiać sobie, że to wszystko ma sens, że uda mi się z niego zbudować coś fajnego. Trwałem w tym przekonaniu przez długi czas i pakowałem w niego każdą wolną gotówkę wiedząc, że czasami przesadzam. Kosztowało mnie to dużo wyrzeczeń i niejedną kłótnię z dziewczyną (śmiech). W międzyczasie wymyśliłem sobie, że objadę Morze Czarne.

Karolina Szwindowska: Dlaczego akurat Morze Czarne ?

Dlatego, że są to idealne tereny dla samochodu terenowego, piękne widoki, dzikość oraz obce kultury, które chciałem poznać. Taka podróż byłaby ogromnym wyzwaniem dla mnie oraz mojego samochodu. W życiu trzeba mieć jakiś cel i marzenia, bo to trzyma przy życiu. W dodatku miałbym pamiątkę i wspomnienia na całe życie. Nie byłby to zwyczajny wypad za miasto na weekend, tylko tysiące kilometrów w trudnym terenie, daleko od asfaltowych nawierzchni.

Karolina Szwindowska: Nie ukrywam, że Twój pomysł był bardzo ciekawy i z pewnością możliwy do zrealizowania. Co takiego się stało, że postanowiłeś z niego zrezygnować ?

Pomysł był, ale sam nie do końca wierzyłem, że może się to udać i raz na jakiś czas przelatywało mi to przez myśl. Stwierdziłem, że najpierw skończę auto, przetestuję je porządnie w terenie i na trasie, a później zacznę konkretnie myśleć o wyprawie. Oczywiście auta nie dokończyłem, a dodatkowo sytuacja na Ukrainie uniemożliwiła mi zrealizowanie tego planu.
Z landryną to było coś na zasadzie trwania w pomyśle i próbie zrealizowania go. Chciałem osiągnąć cel jaki sobie postawiłem, ale apetyt rósł w miarę jedzenia i wiem, że czego bym nie zrobił z tym autem, dla mnie będzie ciągle za mało. Będzie za słaby, za niski, za mało pancerny itd.

Karolina Szwindowska: A może warto byłoby jeszcze raz spróbować ?

Nie mam już siły i motywacji, żeby go dalej przerabiać. Straciłem sens i cel. Jest mi to obojętne - wiem, że brzmi to strasznie, ale taka jest prawda. Chętnie spróbowałbym czegoś innego. Myślę o kupnie motocykla, powrocie do "wyczynowego" śmigania rowerem po lasach, skuterze wodnym, czy śnieżnym. Ostatnio wpadłem nawet na pomysł, że gdyby udało mi się go sprzedać, to pojadę w długą podróż - na przykład koleją transsyberyjską do Chin, a później zobaczę co dalej.
Mimo tego, że Landryną jeździ się rewelacyjnie, to jazda w pojedynkę jest nudna i brakuje kogoś (najlepiej z drugim autem), kto będzie mnie zachęcał na wyjazd w bardziej ekstremalny teren. To chyba też trochę dlatego tak mi się w głowie poprzestawiało i chętnie zmieniłbym coś w swoim życiu.

Karolina Szwindowska: Załóżmy, że w Twoim życiu pojawia się ktoś z taką samą pasją, z takim terenowym samochodem. Ktoś, kto zachęcałby Ciebie do ekstremalnego wyjazdu, o jakim marzyłeś. Czy nie byłaby to szansa, aby wrócić do próby zrealizowania swojego wcześniejszego planu ?

Nie. Zdecydowanie zamykam na jakiś czas ten rozdział w moim życiu. Wracam do mojej pierwszej pasji, czyli rowerów. Mam z tego ogromny funn i teraz chcę rozwijać tę dziedzinę, dopóki nie będę za stary, żeby móc sobie polatać - dosłownie i w przenośni, rowerem po lesie. Do samochodów terenowych z pewnością jeszcze kiedyś wrócę, ale to dopiero jak się ustatkuję i zestarzeję.

Karolina Szwindowska: Jakie jest Twoje zdanie na temat stereotypów mówiących o tym, że samochód to druga miłość mężczyzny ? 

Skłamałbym, gdybym ich nie potwierdził. Można powiedzieć, że dla niektórych facetów to pierwsza miłość, bo poświęcają więcej czasu siedzeniu w garażu, niż swojej dziewczynie. Na szczęście można spotkać wyrozumiałe kobiety, które to zaakceptują.

Takiej też wyrozumiałości ze strony Twojej dziewczyny życzę Tobie, przy realizowaniu się w kolejnej pasji.

Rozmowę przeprowadziłam z Pawłem Sowińskim - właścicielem widocznego na zdjęciu Land Rovera Discovery.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz