niedziela, 17 kwietnia 2016

Plus size, czyli rozmiar ma znaczenie


fot. kobieta.pl


Wychudzone, z zapadniętymi policzkami, z wystającymi kośćmi policzkowymi, płaskie zarówno z przodu, jak i z tyłu - tak wyglądają według aktualnie panujących trendów modelki idealne. 


Sięgając do kart historii, nie sposób nie zauważyć, że kanon piękna kobiet zmieniał się na przestrzeni lat równie szybko, jak moda na przełomie wieków. O ile zwizualizowanie ubioru charakterystycznego dla danego okresu nie stanowi dla wielu z nas większego problemu, o tyle wizerunek kobiet funkcjonujących w tamtym czasie może nie być już tak łatwy do scharakteryzowania. Powodem tego jest niewątpliwie fakt, że portret kobiety począwszy od starożytności, poprzez średniowiecze, barok aż do czasów współczesnych, podlegał dynamicznym przemianom. W związku z tym, w starożytnym Egipcie królował wizerunek kobiety niezwykle smukłej, z wąskimi biodrami, z długą i wyciągniętą ku górze szyją oraz z charakterystycznie zarysowanym okiem. Z kolei barok ukazał kobiety o pełnych kształtach, które też Panie z przyjemnością podkreślały przy pomocy wydekoltowanych i fikuśnych kreacji. Na jednym z obrazów Rubensa, pt. " Minerwa chroniąca Pax przed Marsem", który miałam okazję analizować przy okazji zdawania matury ustnej z języka polskiego, została przedstawiona Pax - bogini pokoju, w dosyć śmiały w porównaniu do wcześniejszych epok sposób (jest na nim naga). Rubens z uwagi na epokę, w której tworzył, uwydatnił to, co dla tego okresu było najpiękniejsze, czyli krągłości, których tak skutecznie wystrzegamy się obecnie.

Musisz być szczupła, wysportowana i ładna (najlepiej po kilku operacjach plastycznych)! - Takimi hasłami zwracają się do nas obecnie media, stawiając za wzór modelki, wielokrotnie przypominające ofiary suszy. Skóra i kości  żywcem wyciągnięte z horroru, stały się synonimem piękna, do którego bezustannie powinnyśmy dążyć.

XXI wiek, przez wzgląd na dynamiczny rozwój technologii, które zrewolucjonizowały jego funkcjonowanie, stał się wyrazem bliskoznacznym nowoczesności, która w wielu aspektach nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdziwą sztuką i pięknem, które powinny ściśle ze sobą współgrać. Wprost przeciwnie. W ujęciu omawianego przeze mnie zagadnienia, piękna upatruje się w kobietach, które jeszcze kilka epok temu zostałyby spalone na stosie za nieprzychylne spojrzenie towarzyszące nieprzyjemnemu grymasowi na twarzy, które z powodzeniem zostałoby powiązane z czarną magią.
Niestety współcześnie, takie zjawiska są zupełnie normalne. Wychudzone, z zapadniętymi policzkami, a co za tym idzie, z wystającymi kośćmi policzkowymi, płaskie zarówno z przodu, jak i z tyłu - tak wyglądają według aktualnie panujących trendów modelki idealne. Kilkakrotnie rzuciły mi się w oczy zdjęcia tych dziewcząt stąpających po wybiegach w dziwnych butach i w jeszcze bardziej zadziwiających kreacjach. Za każdym razem towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ich wysiłki powiązane z utrzymywaniem drakońskich diet, a niewykluczone także, że głodówek, są zupełnie zbędne, albowiem ich rola ogranicza się wyłącznie do bycia wieszakiem na ubrania. Pomimo tego, że z jednej strony rozumiem taki stan rzeczy (ładne kobiety mogłyby większą uwagę skupiać na swojej urodzie, a niżeli na strojach, które miałyby na sobie), to jednak nie zgadzam się na ograniczanie roli kobiety do kawałka drewna lub plastiku z umiejscowionym po środku metalowym prętem. W dobie tak powszechnie rozwijającego się świata techniki, przyszła mi na myśl refleksja dotycząca zmiany sposobu prezentacji kreacji na wybiegach. Być może lekko oderwana od rzeczywistości, ale obserwując wszelkie nowinki technologiczne, które każdego dnia są coraz bardziej zaskakujące, to może okazać się, że mój pomysł wcale nie zalicza się do tych nieprawdopodobnych. Mianowicie, czy nie można by pomyśleć o stworzeniu wieszaków na kółkach zaprogramowanych w sposób, do złudzenia przypominający ruchy kobiet? W jakim celu męczyć te biedne dziewczęta, które i tak traktowane są przedmiotowo, skoro można je zastąpić prawdziwymi przedmiotami?

ROZMIAR MA ZNACZENIE

Według obecnie panujących trendów, zarówno ja, jak i większość kobiet noszących rozmiar 36, w świecie mody uznana zostałaby za zwyczajnie grube. O ile 34 to wymiar optymalny dla modelki,  o tyle wszystkie znajdujące się powyżej, wkraczają w tajemniczy świat "plus size" lub też jak kto woli, "modelek xxl". Świadczy to niewątpliwie o tym, że żyjemy pod ogromną presją otoczenia i mediów, które zewsząd starają się nam wmówić w jaki sposób powinnyśmy żyć, jak wyglądać i najlepiej jeszcze jaki zawód wykonywać, aby zwyczajnie nie odstawać od wzorców, które proponuje nam świat. Nie mogę jednak oprzeć się przekonaniu, że promocja stylu fit, która w ostatnim czasie szalenie się nasiliła, nastawiona jest wyłącznie na osiąganie korzyści majątkowych. I pomimo tego, że być może zmobilizuje część widzów do zadbania o siebie, to jednak zdecydowaną większość wpędzi w kompleksy, poczucie bezsensu egzystencji, a co najgorsze, w stany depresyjne. Po kilku, bądź kilkunastu nieudanych próbach zrzucenia zbędnych kilogramów, Ci ludzie zrezygnują z przekonaniem, że nigdy nie będą wyglądali tak, jak "Panie z telewizji." A przecież to nie o to chodzi.

MODELKI XXL

Pojawienie się w mediach i na wybiegach modelek w nieco większych rozmiarach niż dotychczasowe, wywołało w sieci burzę wśród Internautów, ale przede wszystkim w środowisku kobiet, które występowały w określonych sesjach zdjęciowych, czy na pokazach. Ich bunt (uważam, że bardzo słuszny) dotyczył zaprzestania określania ich "modelkami xxl". Wielokrotnie na fotografiach znajdowały się kobiety w rozmiarze 38, 40, które stanowią obecnie znaczną część w naszym społeczeństwie. Ten apel w formie buntu skierowany był przede wszystkim do producentów odzieży, którzy wielokrotnie z góry nastawieni byli na produkcję ubrań dla kobiet bardzo szczupłych, stawiając je sobie jako główną grupę docelową. Jednakże z uwagi na wzmożoną częstotliwość pojawiania się w prasie i mediach artykułów na ten temat, zaczęto dostrzegać fakt, że kobieta w rozmiarze większym niż 34, może wyglądać w takich samym ubraniach równie atrakcyjnie jak jej szczuplejsza koleżanka. W związku z tym, jedna ze znanych firm produkujących bieliznę damską, postanowiła zrealizować kampanię z udziałem Pani, u której widoczne są krągłości, jednak nie są one odstraszające, a wręcz przeciwnie. I mimo tego, że zapewne nie obyło się bez udziału programów poprawiających to i owo, to jednak wygląda ona zdrowo. A przecież to powinno być dla nas priorytetem.

Sesja zdjęciowa, o której pisałam powyżej, podzieliła Internautów na dwie grupy. Jedni uważali, że taka kampania jest świetnym posunięciem, promującym normalny wygląd, ponieważ dociera do szerszego spektrum kobiet, z kolei drudzy okazali się niewyrozumiałymi egoistami, zakochanymi w swoim idealnym ciele (które idealne jest zapewne w niewielu przypadkach), nie pozostawiającymi na modelce suchej nitki. Oto kilka komentarzy, które można bez problemu znaleźć w sieci:

"Kogo oni chcą oszukać? Że otyłość jest piękna, zdrowa i modna?"

"Fajna dziewczyna, ale jednak utrwalone kanony piękna sprawiają, że dla mnie ładniej by wyglądała szczuplejsza"

"Ładna laska z TWARZY, gorzej z resztą."


Czytając takie opinie nie sposób nie zauważyć, że przekaz, który oferują nam media, zakrzywia obraz rzeczywistości. Dopóki kobiety w "normalnych" rozmiarach nie przestaną być traktowane jak produkty drugiej kategorii, dopóty w dalszym ciągu będziemy musieli oswajać się z opiniami "plus size", czy "xxl". I pomimo tego, że tym kobietom bardzo często wiele brakuje do osiągnięcia wskazanych statusów (xxl, plus size), to jednak stereotyp utarty w brutalnej rzeczywistości będzie w dalszym ciągu bardzo trudny do przełamania.

PS. Krótka informacja dla niewtajemniczonych - pomiędzy otyłością, a krągłościami w normalnym wyglądzie jest zasadnicza różnica :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz